wtorek, 25 marca 2014

ZRÓB TO SAM CZYLI HOLLYWOOD PO PERSKU

Iran na co dzień boleśnie odczuwa wykluczenie ze światowego obiegu gospodarczego i bankowego. Znacznie lepiej radzi sobie ze sferą kultury. Czego nie może (albo nie chce) kupować, produkuje sam. A jako że nie uznaje międzynarodowych porozumień o prawach autorskich... hulaj dusza, diabła nie ma! A w każdym razie trudno go dostrzec pod hidżabem i mówiącego po persku zamiast w ojczystym angielskim w irańskich wersjach amerykańskich produkcji.
Kino Bahman przy placu Enghelab, dwa kroki od Uniwersytetu Teherańskiego.
Na plakacie napis: "Wychowanie bogobojnej młodzieży basidżu to największy triumf Imama".
Fot. KR
َPorewolucyjny Iran, jako Państwo oparte na wartościach muzułmańskich miał zawsze niemałe ambicje w dziedzinie wychowania młodzieży i polityki kulturalnej. Może właśnie w tej dziedzinie reżim poniósł największą klęskę. Pewnie dlatego, że Irańczycy, podobnie jak Polacy, mają wiele wspólnego. Potrafią z niesłychaną przedsiębiorczością lawirować między przepisami i naginać je do swoich potrzeb. Iran programowo wyzwolił się co prawda spod jarzma amerykanizacji, ale prywatnie, co nie jest tajemnicą, młodzi Irańczycy darzą kulturę amerykańską, zwłaszcza tę popularną, wielką sympatią. Poza tym, że czerpią z niej pełnymi garściami z pomocą internetu, płyt, publikacji itp. kwitnie też przemysł "przeróbkowy". Jak to w Iranie - raz bardziej, raz mniej jawnie. W radiu pojawiają się instrumentalne wersje amerykańskich przebojów, zwłaszcza klasyki rocka (za Chatamiego zajmowały znaczną część czasu antenowego), a w kinach... remaki hollywoodzkich produkcji. Co prawda złośliwcy nazywają tego typu produkcje "Chalibud" ("Pustostan"), ale dla wielu widzów stanowi ona namiastkę upragnionej wolności obyczajowej.
Ty i ja
Ktoś może powiedzieć, że ten proceder niczym się nie różni od praktykowanych na zachodzie przeróbek starych filmów. W jednak... Przyjęło się, że "remake" jest raczej wariacją na temat, kolejną realizacją oryginalnego pomysłu. W Chalibudzie różnica między wersjami sprowadza się do bardzo powierzchownego zislamizowania: w wersji irańskiej kobiety występują w hidżabie a sceny pocałunków zastępują nie mniej namiętne spojrzenia bohaterów. Poza tym filmy są dokładnymi kopiami: scena po scenie odnajdujemy w irańskich wersjach te same sytuacje, gesty i słowa. Oskarżeń o plagiat nikt się nie obawia... 

W ten sposób powstało wiele filmów będących "tłumaczeniami" amerykańskich pierwowzorów a w najlepszym razie kompilacjami kilku produkcji zza oceanu. W irańskich warunkach zdominowani przez kobiety chłopcy w męskiej skórze i żądne władzy kobiety sprawiają wyjątkowo komiczne wrażenie. Aktorzy najwyraźniej nie czują się swobodnie w sztucznych rolach - nie znajdziemy tu swobody irańskiego kima artystycznego. Wyraźnie za to słychać chichot historii...

piątek, 21 marca 2014

NOURUZ - NOWY ROK, NOWE ŻYCIE?

I tak oto nadszedł kolejny Nouruz - początek nowego roku, święto (eidpar excellence przyćmiewające w Iranie wszystkie święta muzułmańskie. Nie udało się go zmarginalizować nawet władzom republiki islamskiej, które przez pierwsze lata bardzo o to zabiegały. 
Hadżi Firuz, jedna z postaci folkloru noworocznego
Przez te zabiegi Nouruz stał się świętem bardziej prywatnym a towarzyszące mu zwyczaje, takie jak skakanie przez ogień w Czaharszambe suri (ostatnia środa roku, ale obchodzona we wtorek - w wigilię), przeniosły się częściowo na prywatne posesje pozostawiając na ulicach swój blady odblask - uciążliwe petardy rzucane na przechodniów z okien, przez które Teheran przypominał w ten dzień miejsce bitwy. Jak to opisał Shahram Khosravi w swoim studium na temat młodzieży teherańskiej (Young and Defiant in Tehran) jawne praktykowanie tego typu zwyczajów stało się dla wieli formą negowania narzuconego islamskiego porządku obyczajowego. 
Skrajny przypadek: "Obalę ci system, podpalę brodę"
W ostatnich latach ogniska powróciły na ulice bardziej oficjalnie a obrzędowość noworoczną przypominając o jej antycznych źródłach pielęgnował starannie nie kto inny jak Mahmud Ahmadineżad. Nie on pierwszy postanowił politycznie wykorzystać to święto, wręcz przeciwnie - pierwszy dzień roku i wiosny a zarazem rocznica stworzenia świata miał zawsze polityczny wymiar. Dariusz Wielki, aby zapewnić odpowiednią oprawę uroczystościom noworocznym przyjmował posłów z darami z najodleglejszych części swego imperium w specjalnie ku temu wzniesionym Persepolis. 
Persepolis
Do tradycji nouruzowych nawiązywał naturalnie Mohammad Reza Szach w kreowanej przez siebie imperialistycznej religii, która wbrew jego nadziejom nie wygrała z islamem. I wciąż podąża drogą ojca książę Reza, tragiczny wygnaniec-następca tronu nie tracący nadziei na powrót do ojczyzny. Z okazji nowego roku wygłosił tradycyjnie orędzie do narodu, wzorem Dariusza pozdrawiając i ogarniając gospodarskim spojrzeniem wszystkie ludy na świecie, które obchodzą Nouruz. Inaugurował tym samym 2563 rok kalendarza imperialnego wprowadzonego przez dynastię Pahalwich dla podkreślenia łączności ze starożytnymi władcami. Znacznie smutniejsze było wystąpienie noworoczne matki księcia Rezy, szahbanu Farah, która wydawała się życzyć przełomowego roku wbrew nadziei. 

Ostatni szach Iranu, Mohammad Reza, skacze przez ogień w Czaharszambe suri
Poza wąską grupką rojalistów skupionych głównie w Los Angeles (drugim co do wielkości mieście irańskim) nikt już nie świętuje roku 2563, Irańczycy wkroczyli w rok 1393 hidżry słonecznej. Z tej okazji przemówili do nich różni politycy, nie tylko krajowi, ale i światowi. Prezydent Obama złożył im nawet życzenia po persku, wyrażając nadzieję na dalszą poprawę stosunków między dwoma narodami w nowym roku i podkreślając szacunek dla starożytnej nacji. W Departamencie Stanu zagościł zresztą haft sin - tradycyjne noworoczne nakrycie - a świat obiegły zdjęcia pochylonego nam nim Johna Kerry'ego. 
John Kerry ogląda haft sin w Departamencie Stanu
Zaczynam od tych zewnętrznych gratulacji, gdyż przy całej niechęci do pompatycznej retoryki amerykańskiej łatwiej było mi ich wysłuchać. Politycy irańscy dali nadzwyczajny popis retoryczny. Najwyższy przywódca znaczną część przemówienia poświęcił pobożnym arabskim cytatom. Wzorem Chomejniego potraktował Nouruz jako jedno ze świąt muzułmańskich. Pogratulował przy tym narodowi bohaterskiej epopei politycznej zeszłego roku i zachęcał do dalszych starań na polu gospodarki i kultury. Obiecał zapewnić odpowiednie zarządzanie tymi staraniami i dalsze instrukcje. Prezydent Ruhani natomiast już zauważył znaczną poprawę sytuacji ekonomicznej, którą zreferował obywatelom, czyli swoim braciom i siostrom, dumnemu narodowi irańskiemu, podczas strasznie długiego przemówienia. Całe szczęście - wskutek wrażej propagandy można było rzeczywiście przeoczyć niektóre sukcesy. I wreszcie mowa Mohammada Chatamiego byłego prezydenta-reformatora. Gorzka. Jak szahini, Chatami prosił, by nie tracić nadziei, by starać się dostrzegać jasne strony sytuacji. I ze słów obojga było jasno widać jak gorzki to dla nich nowy rok...

Na bazarze

Ruz az nou, ruzi az nou - z nowym dniem nowy los. 
Życzę Wam, Drodzy Czytelnicy, wiele radości w nowym roku!