poniedziałek, 18 listopada 2013

WSTĘPNIAK



Lotnisko Imama Chomejniego w lipcu 2013 (fot. KR)

Iran zmienia się lawinowo. W tych zmianach plącze się i gubi jakakolwiek ciągłość a czasem logika. Perska rzeczywistość składa się z paradoksów. Nasza pozytywistyczna nadzieja na ich rozwikłanie wciąż zawodzi. Ten kraj bywa tyleż fascynujący co irytujący. Ale nie jest obcy. Przeciwnie, może najbardziej frapujące jest to, że pod wieloma względami Iran walczący wciąż z demonami przeszłości, snami o dawnej potędze i sklejeniem tożsamości narodowej z religijną jest nam bardzo bliski. Bez wątpienia łatwiej pojąć co się tam dzieje Polakowi niż Niemcowi czy Anglikowi. A dzieje się wiele – wbrew wszelkim perturbacjom politycznym z porewolucyjnego zamieszania wyłania się coraz bardziej zróżnicowane i świadome społeczeństwo.

Ponad czternaście lat przyglądam się Iranowi. Kiedy jechałam tam pierwszy raz była to długa podróż autobusowa. Podróż do innego świata. Dziś podróże są krótsze a Iran bliższy. Kilka lat tam mieszkałam, ponad rok w akademiku, studiując wyłącznie z Irańczykami. Żyłam w bogatym północnym i biednym południowym Teheranie a nawet pośrodku. Udało mi się spędzić przynajmniej po parę dni wśród koczowników, w małej azerskiej wiosce, wśród zaratusztrian. Miałam też okazję poznać trochę środowisk emigracyjnych – sześciomilionowy mały Iran jest rozproszony po świece. Ciarki mnie przechodzą, kiedy słyszę o dwóch Iranach – są ich przynajmniej dziesiątki.

Zawodowo przekładam Iran na polski jako badacz i nauczyciel, komentator medialny i wreszcie jako tłumacz. Bywa to trudne, bo irańska kultura, jedna z najstarszych tradycji kulturowych świata, jest dziś w Polsce prawie nieznana. Na szczęście irański film i literatura zadomowiły się już na Zachodzie i stamtąd trafiają do nas pierwsze jaskółki fascynacji nimi. Zachód spłaca dług – w przeszłości często sam przez Polskę poznawał perską kulturę i sztukę. I tak obraz Iranu powoli się różnicuje a spoza czarnych czadorów rewolucyjnych przenikają do naszych mediów promyki informacji. Nie będzie ich więcej, bo konwencjonalne media przestały się zajmować niuansami nawet na własnym podwórku. Temat Iranu powraca przy okazji zamieszek albo przełomów w negocjacjach atomowych. Wtedy media szukają iranistów, którzy w trzech słowach opowiedzą, co się dzieje. Po burzliwych wyborach prezydenckich w 2009 roku przez dłuższy czas komentowałam na bieżąco, co parę dni, wydarzenia w Iranie w Toku, pisałam też o nich w Wyborczej.

Ale buntuję się przeciwko patrzeniu na świat przez pryzmat wybuchów i trójgłowych szczeniąt. Bo zobojętnia. Banalizuje zło i cierpienie. I stwarza pozory poznania. Może czas wrócić do małomiasteczkowego obyczaju otwierania okien na świat. Nie widzi się przez nie wszystkiego, ale za to widzi się dokładniej. Dlatego postanowiłam otworzyć własne Okno na Iran. Zmarły parę lat temu perski poeta Qejsar Aminpur, równie gorący w swoim młodzieńczym uwielbieniu dla rewolucji jak dojrzałym podważaniu jej nieomylności pisał, że ściana to nic więcej jak "dwa okna zwrócone do siebie". Tłumy, które przychodzą na spotkania z irańskimi pisarzami, choćby podczas zeszłorocznego pobytu w Polsce Szahrnusz Parsipur, czy tegorocznego Festiwalu Conrada (spotkania z Mostafą Zamaninija i Huszangiem Asadim), rosnące zainteresowanie irańskim kinem i młodą sztuką, wszystko to dowodzi, że nasze okna zaczynają się otwierać na kawałki zwyczajnego, nieatomowego Iranu. Na nie właśnie wychodzi moje okno. Gdybym uważała, że mam coś do powiedzenia o bieżącej polityce zrobię to w Studiu opinii.

6 komentarzy:

  1. Trafiłem na ten blog przez Studio Opinii i przyznam, że początkowo...sporo się rozczarowałem. Spodziewałem się, że trafię na prawdziwe wykopalisko wiedzy o tym kraju, a tu...raptem jeden wpis. Ale! Ten wpis to przecież wielka Obietnica, a poza tym mam niepowtarzalną szansę zostać debitanckim komentatorem:)

    Kraj ten od jakiegoś czasu coraz bardziej mnie fascynuje i wyjazd tam powoli staje się jednym z moich największych marzeń. Moi znajomi nie podzielają jednak jakoś mojego entuzjazmu, a raczej nie jest to miejsce, w które człowiek wybrałby się sam lub z wycieczką z biura podróży. Ale kiedyś te mgliste plany trzeba będzie wreszcie zrealizować!

    Kultura perska jest bez wątpienia wiekowa i wielka i z przyjemnością będę tu wpadał, by o niej poczytać...ale z drugiej strony ciężko całkowicie pominąć wiszące nad tą krainą widmo atomu. Z chęcią poznam ten piękny "Iran nieatomowy", a bardzo chciałbym też wiedzieć, czemu Iran nie może sam stać się tylko właśnie takim. W całej tej bieżącce protestów, wyborów i negocjacji umyka w mediach podstawowa kwestia, której nie jestem w stanie zrozumieć: po co Iranowi wchodzić w całe to nuklearne bagno? Skąd to się bierze?

    Gdzie można o tym przystępnie poczytać?

    Serdecznie pozdrawiam i życzę owocnego blogowania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za kredyt zaufania! Blog jest bardzo młody i ogromnie potrzebuje życzliwości czytelników. Oczywiście wiem, że sto dni przysługuje tylko politykom, jutro zamieszczę następny post:-)
      To może nie jest powszechna wiedza, ale Iran jest krajem, gdzie można pojechać z wycieczką. Nowy minister finansów był tam nawet na rowerze. Prawie wszyscy wracają urzeczeni (często ku swojemu zdumieniu). Jak w każdym państwie policyjnym jest bardzo bezpiecznie a Irańczycy to niezwykle gościnni ludzie. Turyści znający różne kraje regionu zwracają uwagę, że nie ma w Iranie za grosz niechęci do obcych, której doświadczali w innych podróżach. Przeciwnie, kto jedzie do Iranu niech się spodziewa, że przypadkowi ludzie będą go zapraszać do domów i oprowadzać po swoich miastach nie oczekując innej zapłaty niż możliwość porozmawiania po angielsku. Do tego to jest jedna z kolebek naszej cywilizacji o niesamowitym, chociaż zupełnie niewykorzystanym potencjale turystycznym.
      Dlaczego Irańczycy nie rezygnują z programu atomowego? Z wielu powodów, które może wraz z przybywaniem postów staną się jaśniejsze. Najkrócej: 1. nie rezygnują rządzący a republika islamska mimo wielu zapożyczeń jednak demokracją nie jest; 2. sąsiedzi mają, Izrael ma, Korea ma i wszyscy dobrze na tym wychodzą, Iran też by chciał; 3. nam się wydaje, że Iran to takie sobie trzecioświatowe państwo a to jest regionalny potentat i dziedzic wielkiego imperium światowego i tak chciałby być traktowany. 4. oficjalnie Iran utrzymuje, że potrzebuje energii jądrowej wyłącznie do celów pokojowych; 5. Zachód wcale nie gra z Iranem tak uczciwie, jak to przedstawia. Polecam na ten temat film BBC pokazywany nawet w TVP: http://www.youtube.com/watch?v=Cf3fcoXx0pI

      Usuń
  2. Obiecuję odpowiednie dawki życzliwości:)

    Co do zwiedzania, to byłem kiedyś na spotkaniu z Norbertem Skrzyńskim i oczywiście dowiedziałem się o niesamowitym pięknie tego kraju, onieśmielającej wręcz gościnności i że jest to wyprawa jak najbardziej na kieszeń zwyczajnego obywatela, bo jakby co, to można nawet biwakować w parku, ale zapamiamiętałem też, że nie jest to takie hop-siup, bo koniczene są jakieś kombinacje z wyrabianiem wizy, przedostawaniem się przez Turcję etc. Słowem: jak najbardziej da się zrobić i można mieć przygodę życia, ale przyda się solidna ekipa i solidne planowanie. Zgadza się?:)

    A co do tematu, to:

    "1. nie rezygnują rządzący a republika islamska mimo wielu zapożyczeń jednak demokracją nie jest"

    Dlaczego zatem nie słychać o żadny antyatomowych demonstracjach, mimo że demonstracje przeciw władzy się nierzadko zdarzają? Jeśli jestem w błędzie, to proszę mnie wyprowadzić; taki masowy społeczny ruch antyatomowy znacząco poprawiłby wizerunek Irańczyków i zdecydowanie utrudnił nawoływania do wojny przeciwko nim.

    "sąsiedzi mają, Izrael ma, Korea ma i wszyscy dobrze na tym wychodzą, Iran też by chciał"

    Dobrze wychodzą? Izrael ma, bo jest małym krajem zewsząd otoczonych przez takich, którzy najchętnie zniszczyliby go szczętu, a naród tamtejszy ze zrozumiałych względów jest dość paranoiczny. Wola posiadania jest więc zrozumiała, a że na dodatek to protektorat USA...cóż, takim więcej wolno. Korea ma i rzeczywiście klan Kimów trzyma się długo, ale Irańczycy chyba nie chcieliby zakosztować tamtejszego poziomu życia...i kory z drzewa i korzonków, bo to chyba idzie w pakiecie. Pakistan ma bombę, a zdecydowanie nie jest krajem suwerennym, Amerykanie latają tam sobie w lewo i w prawo i dokonują egzekucji, spora część kraju pozostaje w ogóle poza kontrolą władzy centralnej, a zresztą nawet tam, gdzie teoretycznie rozciąga się jej władanie, często nie ma nawet atrapy sprawnej administracji. To są wzory do naśladowania?

    "4. oficjalnie Iran utrzymuje, że potrzebuje energii jądrowej wyłącznie do celów pokojowych"

    Szanujmy się, po co innego krajowi tak zasobnemu w węglowodory program atomowy? Żadne pokojowe wykorzystanie atomu nie jest warte strat gospodarczych wywołanych przez embarga, nie mówiąc już o igraniu z groźbą totalnej zagłady.

    "5. Zachód wcale nie gra z Iranem tak uczciwie, jak to przedstawia"


    Na film póki co nie miałem czasu, tym niemniej fakt, że Iran wzbogaca uran nie budzi chyba niczyich kontrowersji, nie jest to żadna śliska sprawa w rodzaju broni masowego rażenia w Iraku. Naturalne jest też to, że obawiamy się takiej broni w rękach teokracji i chyba rozumieją to też po tamtej stronie granicy?

    "nam się wydaje, że Iran to takie sobie trzecioświatowe państwo a to jest regionalny potentat i dziedzic wielkiego imperium światowego i tak chciałby być traktowany"

    No właśnie, od takiego kraju szczególnie należałoby wymagać odpowiedzialności, tymczasem Iran w moim postrzeganiu zachowuje się - nie chciałbym tu nikogo urazić, ale nie znajdę lepszego określenia - szczeniacko. Te wszystkie groźby, szalone tyrady, to pobrzękiwanie szabelką - tak nie zachowuje się kraj poważny. To, co ja widzę jako czyste szaleństwo ma pewnie jakieś głębsze podłoże kulturowo-historyczne, któego nie rozumiem, dlatego tu jestem:)

    Powiem więcej, nie tylko patrzę na to ze zdziwieniem i strachem, ale też zwyczajnie mnie to boli, bo kraj o tak wielkiej historii, z takimi bogactwami naturalnymi, z tyloma inteliegentymi ludźmi, z taką bogatą kulturą i o takim potencjale turystycznym czy przemysłowym mógłby naprawę zajmować należne miejsce wśród największych tego świata, a z własnej woli podąża ścieżką bardzo dziwną i prowadzącą być może ku destrukcji. I to być może częściowo z naszej ręki:/

    Już w tej chwili, jako Zachód, przykładamy się w dużej mierze do cierpień bytowych tamtejszych ludzi, ale przy moim obecnym stanie wiedzy, nie potrafię nawet czuć się winnym. Cóż, może dłuższe obcowanie z blogiem to zmieni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Co do wycieczki, obiecuję w najbliższym czasie post na ten temat. Można samemu, można z biurem podróży. W każdym wypadku jest to podróż życia:-)
      Adwokatem reżimu nie będę. Zwłaszcza, że nie wiem dlaczego komukolwiek ma być wolno mieć tego rodzaju broń. Ale trzeba przyznać, że Zachód a zwłaszcza Stany poczynają sobie w tamtym regionie świata jak im się podoba i trudno powiedzieć, jak się skutecznie przed tym bronić. Oczywiście, wchodzą tu w grę rozmaite resentymenty, o których na pewno będę pisała. Natomiast sam pomysł, że Iran potrzebuje elektrownie jądrowe jest w oryginale amerykański i przedrewolucyjny. Złoża ropy nie są niewyczerpane, o to zdaje się chodzi.

      Od pewnego czasu w Iranie w ogóle nie ma większych demonstracji. Kiedy ludzie wyszli na ulice po najpewniej sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2009 wśród ich haseł było też żądanie zaniechania programu atomowego. Bilans demonstracji był straszny: zabici, aresztowani, torturowani, często zmuszeni do wyjazdu z kraju. Przywódcy do tej pory siedzą w areszcie domowym. Dlaczego w Iranie nie ma takiej desperacji jak w Egipcie? Bo ludzie nie czują się aż tak przyparci do muru i nie bardzo też widzą alternatywę. W Iranie demokracji nie było nigdy. Rewolucja za to była całkiem niedawno a rany po niej i wojnie z Irakiem wszyscy liżą po dziś dzień. W dodatku republika islamska miewa lepsze i gorsze momenty, a w lepszych zakres swobód obywatelskich wyraźnie się poszerza. Toteż Irańczycy nadal mają niemało do stracenia. Stabilizacja w tym regionie nie jest rzeczą oczywistą...

      Wielu myśli tak, jak Szirin Ebadi - pokojowa noblistka - że trzeba budować od podstaw społeczeństwo obywatelskie, bo bez niego każdy kolejny poryw zostanie zaprzepaszczony. Proszę pamiętać, że rewolucja 1979 roku była ruchem bardzo zróżnicowanym, ale islamiści bezlitośnie i przerażająco sprawnie pozbyli się dawnych sojuszników. Granice są otwarte, sześć milionów Irańczyków mieszka poza krajem. To z jednej strony ogromnie osłabia potencjał Iranu (wyjeżdżają często młodzi wykształceni), ale z drugiej stanowi wentyl bezpieczeństwa dla reżimu.

      Usuń
  3. Witam!

    Między lipcem a wrześniem miałem możliwość z Polski do Iranu uczęszczać autostopem i jak najbardziej się zgadzam, iż Persowie są znacznie bardziej gościnni od wielu Europejskich społeczeństw. Ponadto co muszę przyznać, w Iranie nigdy nie doświadczyliśmy tego co w takim arabskim Egipcie jest nagminne - naciągactwa, zawyżania cen, nie wydawania reszty i inne nie fajne tricky. Ponadto przy Zigguracie Choqa Zanbil w stanie Khuzestan brak jest absolutnie jakiekolwiek turystyki. Proszę sobie wyobrazić Egipcie piramidy bez turystów i naciągaczy? Nie da się!

    Racja, iż wizę najlepiej wyrabiać w tureckim Trabzonie. W tamtejszej ambasadzie idzie to od ręki, gdy z kolei w Wawie należy czekać minimum tydzień o ile ambasada z kaprysu nam nie odmówi.

    Persowie często zwracają uwagę, iż zachód odmawia im nie tylko broni masowego rażenie ale też atomowej nauki. Bardzo mi żal to państwo, gdy praktycznie są otoczeni z wielu stron wrogami. USA - Izrael wiadomo sprawa. Należy do tego doliczyć kraje arabskie na czele z Arabią Saudyjską z którą rywalizuje o przewodniczenie na Bliskim wschodzie...

    Pozdrawiam serdecznie i liczę na dalsze posty. Jestem podekscytowany nowo powstałym blogiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie! Blog młody, ale od początku ma szczęście do życzliwych czytelników:-) Kolejne wpisy wkrótce. Pozdrawiam i - mam nadzieję - do zobaczenia przy następnych postach.

      Usuń